14 lipca 2015

Dziewiętnastka :-)

Tak, tak, Chudzielce Story weszło w dwudziesty rok dziania się :-)

Tegoroczne święto obchodziliśmy po raz pierwszy w trójeczkę, i po raz niepierwszy - zwyczajowo, przy stole w lubianej restauracji - ciesząc oczy, duszę i ciało dobrym jedzeniem, i wznosząc toasty pod łaskawe (teraz zimowe) niebo.

Świętowaliśmy u 'znajomego Włocha', czyli w Cardonne's -
bo lubimy Nicka i załogę,
bo jedliśmy tam wcześniej i nam smakowało,
bo wracając czujemy się 'zaopiekowani',
bo nas tam pamiętają, rozpoznają,
bo Nick ma zwykle chwilę, żeby podejść do stolika i pożartować,
bo pamiętają, że lubimy świeżo mielony pieprz na podane dania, firmowe mielone płatki suszonego chilli i tak często, jak trzeba uzupełnianą wodę w szklankach,
bo zwariowali na punkcie Juniora niewiele mniej niż my ;-)

I co?
Hmmmmmm...
toskańska zupa z warzyw - jak zwykle pierwsza klasa,
ostrygi - jak zwykle świeżutkie i tchnące oceanem,
wybrane Chardonnay nie mogło się nie udać ;-)
ale...

popisowo-firmowy półmisek owoców morza, niestety, najlepiej, czyli popisowo serwuje główny szef kuchni...
... a wczoraj był "tylko" wtorek...

... danie główne wjechało na stół po dość długim oczekiwaniu i po wcześniejszych przeprosinach za zwłokę w podaniu przystawek...
... półmisek nie został uprzednio podgrzany, albo był i wystygł...
... z racji powyższego, składniki dania zaczynaliśmy jeść ledwie ciepłe, kończyliśmy - zimne, co fatalnie wpłynęło na smak...
... ojjjjjjj, nie pożałowano soli, także ze szkodą dla smaku dania...

Szkoda...
Na tyle "szkoda", że ani zgodny z oczekiwaniami deser (waniliowa panna cotta), ani kawa nie naprawiły tej szkody...

A lista miejsc godnych odwiedzenia w Adelajdzie jest dłuuuuuuuuuga...


Brak komentarzy :