28 września 2014

Niedzielne mgnienie wiosny

Trwa kolejny weekend.
Wiosna zagościła się na dobre - jest już z nami nie tylko według nowoojczyźnianej tradycji (tj. od pierwszego września), ale i zgodnie z kalendarzem astronomicznym (23 września ;-)

Powietrze lekko drga z powodu ciepła, nad nami jasnobłękitne czyste niebo, w eukaliptusach na zmianę to głośniej drą się ptaki, to głośniej szumi wiatr.
Słońce! Ciepło!
Australio, witaj z powrotem ;-)

Skoszony przed tygodniem trawnik odrasta w oczach - jeszcze gęsty i zielony, jeszcze niepomny letnich słonecznych ugryzień ;-) Fikusy budzą się z zimowej drzemki - rozwijają nowe liście rozpoczynające kolejny sezon. Na stole doniczkowe cymbidia prezentują świeżo rozwinięte kwiaty, spod daszku pozerkują truskawki, które biorąc przykład ze storczyków - rosną i rozwijają pierwsze kwiateczki.




Przy furtce pigwa też dumnie okryta białymi kwiatami, obok grant przygotowuje swoje pąki, które rozwinie nieco później.
I pomyśleć, że trochę się obawiałam, czy po jesiennym urodzaju pigwowych owoców, Królowa przy Furtce nie zdecyduje się aby odpocząć w tym sezonie. Chyba jednak możemy spać spokojnie ;-)
Przy przyszłym wodospadzie rozwinął się liliopodobny kwiatostan.






Po drugiej stronie cytrusowy sad prezentuje kombinację dojrzewających owoców i kwiatów w różnej fazie rozwinięcia. 
Zza węgła (no dooobrze, zza rogu Przyczółka) wychylają ostatnie kwiaty kamelii - jeszcze pysznią się wcześniejszymi barwami sukienek, ale już coraz więcej wśród płatków pożegnalnej rudości. A ruda sukienka oznacza koniec balu i lot na ziemię, a potem sen i odpoczynek...






Przed Przyczółkiem na krzewach rozwijają się kolejne wiosenne róże. To na razie pojedynczy liderzy, dopiero zapowiadający występy zespołowe, ale różany zapach już wita gości.



Koty, jak zwykle, patrolują ogród i teren za płotem (Aganiok). Wśród kwiatów przelatują motyle i ważki. Żaby jeszcze śpią, śniąc zapewne o czekającym nas wieczornym koncercie. Na płocie, na garażu lub na trawniku raz na jakiś czas ląduje ptak - coś tam zagada, pokrzyczy, ponarzeka na koty i leci dalej, na sąsiednie drzewa.


Najmilszy z Moich Mężów w doborowym towarzystwie mknie autostradą do sąsiadów - znów jedzie pograć w golfa w Wiktorii, na polach półwyspu Mornington (Mornington Peninsula).

Ja napawam się ciszą i pięknem okoliczności przyrody nadrabiając kronikarskie zaległości i rozważając jak bardzo chcę dziś umocnić swoją mocno chwiejącą się pozycję Perfekcyjnej Pani Domu ;-)

Pomiędzy piątkową uroczystością odebrania dyplomów a otrzymaniem pozytywnej opinii na moją ciągle jeszcze powstającą aplikację o przyjęcie mnie na studia doktoranckie chwilowo brak mi wymówek pozwalających się wymigać od domowych obowiązków...
Co by tu najpierw...?

Brak komentarzy :