26 września 2014

Absolwentka ;-)

Śpieszę, żeby z dumą zawiadomić, że oto odebrałam dyplom :-)


Skończyłam swoje pierwsze nowoojczyźniane studia uniwersyteckie na Uniwersytecie im. Flindersa, na Wydziale Medycyny, Pielęgniarstwa i Nauk o Zdrowiu ;-)

Uniwersytet im. Flindersa ufundowany został w 1966 roku jako kampus Bedford Park Uniwersytetu Adelajdzkiego (w Bedfork Park do dziś mieści się główny kampus uczelni). Osiemnaście dni później, uchwałą Parlamentu Australii Południowej, został ustanowiony niezależną instytucją naukową. Nazwany imieniem podróżnika i odkrywcy Matthew Flindersa. Motto Uniwersytetu brzmi: 'inspirując osiągnięcia'.
Uroczystego otwarcia dokonała Jej Wysokość królowa angielska Elżbieta, Królowa Matka i ówczesny Kanclerz Sir Mark Mitchell.



Nie, na szczęście nie jestem lekarzem (choć słowo: doktor gości w moich myślach coraz częściej ;-) Studiowałam Gerontologię Stosowaną, czyli ujmując rzecz nieco kolokwialnie... wynik dyskusji pomiędzy lekarzami a socjologami o coraz starszych ludziach, o procesach starzenia, i co inni na to?


Uroczystość odbyła się w piątkowe popołudnie pod koniec września, w dostojnych wnętrzach Ratusza Miejskiego Adelajdy (Adelaide Town Hall). Obecne były władze uczelni i zaproszeni przez absolwentów goście oraz oczywiście wspomniani absolwenci Wydziałów: 1) Medycyny, Pielęgniarstwa i Nauk o Zdrowiu (wśród nich i ja ;-) i 2) Socjologii i Nauk Humanistycznych.


Jak zwykle można było podziwiać sprawną organizację całego przedsięwzięcia:

- zaczynając od informacji prowadzącej absolwentów krok po kroku aż do dzisiejszego dnia,
- poprzez wypożyczenie strojów akademickich,
- instrukcję i pomoc, jak się co ubiera i nosi ;-),
- dalej: proces rejestracji w dniu odebrania dyplomów,
- 'zaplecze' przygotowane z myślą o absolwentach i ich bliskich (można było zamówić zdjęcia studyjne, oprawienie dyplomu, kupić kwiaty i maskotki, zrobić sobie zdjęcie z Matthew Flindersem - patronem uczelni, itp.),


aż do bardzo sprawnego kierowania ruchem przy i na scenie.


Po załatwieniu formalności związanych z rejestracją i odebraniu numeru miejsca, zostaliśmy zaproszeni do sali na krótkie wprowadzenie, w czasie którego omówiony został przebieg uroczystości i nasze przejście przez scenę ;-)
Sala, znana mi już wcześniej, z racji odbywających się w ratuszu koncertów Adelajdzkiej Orkiestry Symfonicznej, tym razem zdawała się wyglądać inaczej, wypełniał ją podobny nastrój radosnego oczekiwania, ale jednak atmosfera była inna, niż kiedy zasiadałam w tych rzędach jako czekający na koncert meloman ;-)


Punktualnie o zapowiedzianej porze zajęli miejsca nasi Goście, a niewiele później orszak władz uczelni na czele którego najlepsza z prymusek ;-) niosła buławę uczelni.


 Weszli na scenę i zabrzmiał nowoojczyźniany hymn, a mnie jak zwykle nieco spociły się oczy ;-)


Potem powitał nas Kanclerz uczelni Mr Stephen Gerlach (na zdjęciu powyżej drugi od lewej), a nim
Vice Kanclerz Uniwersytetu im. Flindersa, Prof. Michael N. Barber, zapowiedział Prof. Johna Coveney'a, Dziekana Instytutu Nauk o Zdrowiu, który wygłosił przemówienie do absolwentów.



A później moje serce zaczęło bić nieco szybciej, bo oto rząd za rzędem, absolwenci wstawali i ustawiali się w ogonku kierowanym ku scenie. Po drodze każdy z nas mijał kilka osób o konkretnie przydzielonych rolach: sprawdzali, czy nasze birety siedzą prawidłowo na głowach, czy frędzelki zwisają, jak powinny, po lewej stronie, czy togi wyglądają jak powinny i czy 'kaptury' (w obecnej formie to już mocno umowne określenie ;-) prezentują się elegancko, równo wywinięte, nie pomarszczone i nie do góry nogami... Upewniali się też, czy idziemy w dobrej kolejności, tzn. odpowiadającej porządkowi ułożenia dyplomów.

Prof. Eileen Willis, Dziekan Wydziału Medycyny, Pielęgniarstwa i Nauk o Zdrowiu prezentowała kolejnych absolwentów Kanclerzowi. 
Mimo że uczelnia szczyci się swoją otwartością na studentów z zagranicy (według ostatnich statystyk tworzą oni 12% studenckiej braci), i mimo że w toku procesu rejestracji podałam fonetyczny zapis mojego imienia i nazwiska... aż żal było słuchać, jak Pani Profesor zmasakrowała moje imię i nazwisko... ;-) 


Na szczęście wiedziałam, że o mnie chodzi, bo to była moja kolej wejścia na scenę ;-) 




Dyplom mojego kierunku odebrałam jako jedyna (według informatora na razie nikt inny nie skończył studiów, poza tym spora część mojej grupy studiowała zdalnie tj. mieszkają w innych stanach Krainy Kangurów).
Uśmiechnięta od ucha do ucha ruszyłam, skinęłam głową Pani Dziekan i wykonałam zwyczajowy ukłon (dotknięcie biretu) w kierunku Kanclerza. A potem gratulacje, uścisk dłoni, przejęcie dyplomu i... chwila sławy na scenie ;-) dobiegła końca :-)

Wróciliśmy do swojego rzędu i od tej pory jakoś spokojniej można było oklaskiwać kolejnych dyplomobiorców :-) Podsumowaniem dorobku naszego wydziału była grupa dwunastu nowych doktorów. Ehhhhh, ich chwila na scenie była wyraźnie dłuższa, połączona z prezentowaniem tytułu i głównych wniosków pracy, stroje też jakby bardziej dostojne ;-)

Potem jeszcze jeden wydział i tak oto zbliżyliśmy się prawie do końca uroczystości.

Kanclerz w swoje podsumowanie wplótł bardzo wzruszający element. Podkreślając jak istotne jest wsparcie najbliższych w czasie trwania studiów, zaprosił abyśmy wstali i podziękowali naszym bliskim. Brawa były głośne i trwały dłuższą chwilę :-D 
Z ulgą spostrzegłam, że nie ja jedna miałam łzy w oczach... Najmilszy z Moich Mężów z balkonu przez cały czas dyplomobrania wytrwale cykał foty, ale zrobił chwilę, by do mnie pomachać :-D



I już.
Zabrzmiała muzyka, ze sceny ruszył orszak, do którego tym razem dołączyliśmy i my razem opuszczając salę.




Za nami wyszli zaproszeni goście, z którymi spotkaliśmy się w holu.

A tam: zdjęcia, studyjne i prywatne, uściski, kwiaty i wybuchy radości, gratulacje i okrzyki.


My wyszliśmy dość szybko.
Cyknęliśmy kilka zdjęć na placu Wiktorii.


Pojechaliśmy do kampusu oddać strój akademicki.

A wieczorem świętowaliśmy u Ulubionego Włocha (ulubionego na Glenelg ;-) na kolacji :-D

Brak komentarzy :