13 sierpnia 2014

W zimowym słońcu

No cóż, w końcu i mnie zmogła nowoojczyźniana grypopodobna infekcja...
Brrrrrr, okropne trzy dni i noce, ale teraz powoli powoli wracam do życia - nadal na zwolnieniu, nadal okrutnie słaba, ale już widać światełko w tunelu.

Jako że samopoczucie już lepsze, jako że słońce świeci obiecując, że wiosna już tuż tuż, jako że niebo cieszy błękitem i że światło w ogrodzie cudowne, ubrałam się na cebulkę, zabrałam ulubiony komputerek i dalejże omiatać pajęczyny na blogu ;-)

Najpierw troszkę uzupełniłam galerie zdjęć, teraz przeglądam te zdjęcia i wymyślam, co by tu dopisać najpilniej ;-)

Aganiok goni się z ptakami, Popiołek patroluje granice, wiatr szumi w eukaliptusach. Jasno, słonecznie i wciąż rześko, czyli jak to mawiają krasnoludki, na tę wiosnę to chwilę nam jeszcze przyjdzie poczekać...





Najmilszy z Moich Mężów gra w golfa w sąsiedniej Wiktorii na męskim wyjeździe kondycyjnym ;-)
Ja w końcu obejrzałam w Internecie zaległe odcinki MasterChefa i wiem już, jak Brent wygrał z Laurą tegoroczny finał.


Piszę 'obejrzałam', bo miałam przyzwolenie Najmilszego - przed swoim wyjazdem dokończył oglądanie sam, kiedy ja zmagałam się z chorobą.
Wcześniej oglądaliśmy razem, z Internetu, bo głównie z powodu moich studiów nie mogłam sobie pozwolić na spędzanie wieczorów przy telewizorze, oglądając program na bieżąco. Lubimy MasterChefa od zawsze, a tegoroczna edycja była naprawdę znakomita: bardzo wysoki poziom uczestników właściwie od samego początku konkursu, sympatyczna grupa i ciekawy program.

W tle wisienka na torcie, czyli wygrana Agnieszki Radwańskiej w Montrealu :-) I to jak wygrana, z jaką klasą! Brawo!
Nasz sąsiad George niedługo wraca z urlopu w Grecji. Jest nie tylko fanem tenisa, ale i fanem naszej tenisistki - będzie okazja do ciekawej rozmowy :-)


Ze specjalną dedykacją mała notka na temat studiów.

Dlaczego zmieniam uczelnię? Otóż, wbrew wcześniejszym planom i uzgodnieniom na gerontologii, okazało się że nie mogę rozpocząć pisania pracy magisterskiej i rozszerzyć jej w trakcie pisania na pracę doktorską - bo taki tryb studiów bla bla bla... Nikt też nie był specjalnie zainteresowany ani przyjęciem opieki nad moim doktoratem, ani nawet tematem moich badań...


Po uzyskaniu ostatecznego 'nie' zdecydowałam:
1) przerwać obecne studia na etapie Graduate Diploma (czyli nie pisać pracy magisterskiej oszczędzając w ten sposób i nieco kasy i sporo czasu),
2) poszukać opiekuna pracy doktorskiej gdzie indziej.

Udało się, ale że aplikacje jeszcze w toku, to nadal proszę o kciuki.

Na dziś plan jest taki, że pod koniec września odbiorę mój pierwszy nowoojczyźniany dyplom niemagisterski ;-) z Flinders University, a studia doktoranckie będę robić na Adelaide University.  

Kobyłka u płotu coraz większa, i strzyże uchem!

Brak komentarzy :