14 września 2012

Trzy lata i kwartał...

... czyli czas na kolejny bilans, bo minął kolejny miesiąc :-D

Najważniejsze w tym bilansie było oczywiście przedwiośnie i nadejście wiosny :-D

Od Lawendowa_Chatka_2011

Pierwsze dni nowej pory roku w tutejszym kalendarzu były, jak nakazuje tradycja, pokazowe: ciepło, słońce, sielankowe okoliczności przyrody - tym bardziej, że nastąpiło to w czasie weekendu.
Hmmmm, potem wiosna jednak nieco przystopowała i od tego czasu dni mamy w kratkę (coś jakby w marcu, jak w garncu, albo raczej - ze względu na temperatury - kwiecień-plecień...). Deszcze przyniósł niesamowity, gorący wiatr znad pustyni, który zaczął wiać we wtorek wieczorem - rano samochody pokryte były dość grubą warstwą czerwonego pyłu - drobinki charakterystycznej czerwonej gleby przyleciały do nas z dość daleka...

Noce ciągle jeszcze temperaturą nawiązują do zimy, ale wyprana lżejsza kołdra już czeka w pogotowiu. Na razie pełni wdzięczności nadal otulamy się zimową-wełnianą ;-), ale dało się już przynajmniej odstawić termofory (tak, tak, nadal mieszkamy w Australii ;-)

Przyroda prezentuje kolejne dowody tego, że mamy nową porę roku: kwitną drzewa i krzewy, w lawendowym kąciku słychać brzęczenie pszczół nad rozwiniętymi kwiatami, coraz więcej nowych liści, noooo, poza wiązem, ale i wiąz ma już swoje śmieszne przedliście ;-) Sukulenty kwitną na potęgę - nie ma to tamto :-D

Od Lawendowa_Chatka_2011
Od Lawendowa_Chatka_2011
Od Lawendowa_Chatka_2011
Od Lawendowa_Chatka_2011

Pierwsze cymbidium dobiega do końca kwitnienia, ostatnie się rozwinie lada dzień. Epidendrum nadal kwitną, phalenopsisy coraz bliżej gotowości.
Tegoroczne awokado wypuszcza kolejne listki, a ja trzymam kciuki i czekam, co tam się podzieje z kolejną wsadzoną pestką (nieeeee, ja się nie poddam ;-)
Saszetki nowych ziół i warzyw jeszcze czekają w kolejce do produkcji sadzoneczek, ale Zielony Dzień nadchodzi w stronę nieco pustawego Zielonego Kącika.
Pąki kwiatowe na cytrusach otworzą się lada dzień, na razie zachwycają mnogością :-)

Od Lawendowa_Chatka_2011
Od Lawendowa_Chatka_2011

Trawniki otaczają Chatkę w wersji wiosennej: pięknie wykoszone, gęste i zielone za sprawą regularnych deszczy, obsikane środkiem chwastobójczym, dzięki kilkudniowej przerwie w opadach, chodniki posypane domowym środkiem-antyroślinnym-tam-gdzie-roślin-nie-ma-być ;-)
Nad zielonością, wśród cytrusów latają sobie motyle. W krzewach ćwierkają ptaki, zwłaszcza te mniejsze, które piją nektar ze świeżo rozwiniętych pąków.
Nektarynka już dawno po kwitnieniu, brzoskwinia prezentuje 'aż' cztery kwiatki - hmmmm, a więc jednak należało ją przyciąć...?

Od Lawendowa_Chatka_2011
Od Lawendowa_Chatka_2011

Ha! Jak wiosna, to i mrówki, czyli: kolejny odcinek Dynastii ;-)) Najmilszy po kilkumiesięcznej przerwie ponownie niezmordowanie walczy - odkurza, zakleja dziury, tropi ścieżki, wysypuje proszek antymrówkowy... Po raz kolejny trwa konkurs: kto kogo przechytrzy, ale Szef Projektów Domowych nie traci nadziei :-D

Aganiok kilka dni temu doprowadził nas znowu na skraj nerwicy: wrócił nad ranem i grzecznie ułożył się na kołdrze, by pospać z nami do rana (a to jest podejrzane zachowanie!), a przy śniadaniu okazało się, że... kuleje i nie staje na nogę, skąd parę miesięcy temu dr Richard wyjął założone po wypadku śruby!!!
Tiaaaa... Jak zwykle odmówił śniadania i ułożył się na wycieraczce z miną niewiniątka, po czym zasyczał, gdy Pantuś poszedł obadać tę podejrzanie niesprawną nogę...
Sprawdzony schemat: klatka i prosto do kliniki - hmmmmm, dr Richard będzie dopiero rano następnego dnia... I tu padła propozycja, żeby zostawić Aganioka w klinice (w domu trzeba by Go było chyba przywiązać, albo zamknąć drzwi także przed
Popiołkiem, który taki się nowoojczyźniany zrobił, że aż się do dołków na zewnątrz zaczął załatwiać ;-) ) Został, ku naszej i Popiołka niespokojności... Popiołek jak zwykle sumiennie obchodził wszystkie pomieszczenia i Chatkę dookoła (przechodząc pod furtką, co robi naprawdę rzadko), w poszukiwaniu nieobecnego kolegi... Miauczał, wołał i bardzo się martwił...

Ufffffffffffffffff! Dr Richard umarł ze śmiechu, bo noga 'zagoiła się' chyba ze strachu przed weterynarzem :-D Najprawdopodobniej było to tylko stłuczenie... Kot czekał na Najmilszego z Moich Mężów w pełnej gotowości, na powitanie stanął nawet na tylnych łapach próbując, jak wysoko da się dosięgnąć ;-)
Wrócili zatem razem, konto nie ucierpiało, Popiołek i atmosfera w Chatce wróciły do normalności.

Od Lawendowa_Chatka_2011
Od Lawendowa_Chatka_2011

Od czasu ostatniego Bilansu:
- kulinarnych wypraw w nowe rejony nie było, jedliśmy cuda domowej produkcji,

Od Kulinaria

- muzycznie - pośmialiśmy się na operetce, a ja w koooooooońcu opublikowałam post streszczający naszą dotychczasową przygodę z tutejszą operą.

Oficjalnie zostajemy w Lawendowej Chatce na kolejny rok, chociaż niestety tym razem nie udało się wykręcić od podwyżki stawki za wynajem (wrrrrr...). Mam nadzieję, że nas to zmobilizuje do podjęcia zdecydowanych Kroków Przyszłościowych ;-)

Nadal wierzę, że nadchodzi w końcu czas, kiedy na blogu pojawi się nowa grupa postów (hmmm, zapowiadana już chyba i to już jakiś czas temu...) - poświęcona golfowi, bo Najmilszy z Moich Mężów w końcu spełnił swoje kolejne marzenie i został członkiem Klubu Golfowego Grange :-D
Nadal grywa regularnie z kolegami z polskiego klubu (to grupka, którą wiąże hobby - jako że nie mają 'swojego' pola, jeżdżą co dwa tygodnie gdzie indziej i grają w różnych miejscach), ale ma też swoje 'golfowe piątki', kiedy z innymi 'grandżystami' grywa tu.

Namawiam Najmilszego już od jakiegoś czasu, żeby nie tylko popisać trochę o samej grze (i o tym, jak to jest, kiedy zaczyna się grać spooooro później, niż mityczne dziewięć lat ;-), o sprzęcie, o zasadach gry, zachowania i stroju, ale i o polach, na których Najlepszy z Chatkowych Golfistów już grał (bo wbrew pozorom i lista coraz dłuższa i parę perełek już na niej jest ;-)).
Zobaczymy, co i kiedy z tego wyniknie...

Brak komentarzy :