18 sierpnia 2012

Sobotnia sielanka

Istnienie sobót osładza istnienie zimy. Nieco...

Najmilszy niestety pojechał do pracy, ale za to my z kotami solidnie pospaliśmy do późna. Było nam ciepło, śniły nam się sny i wstaliśmy w nastroju pasującym do pięknej soboty.

Koty zajrzały do misek, ja wypiłam wyciśnięty bladym świtem sok i poszliśmy do ogrodu zalanego słońcem. Siedzieliśmy, Popiołek uprawiał swoje tai chi, czyli skradał się w kierunku ptaszka podskakującego na trawniku, Aganiok to wędrował za płot to wracał, żeby mieć na nas oko, a ja trochę poczytałam, trochę popisałam - chłonęliśmy sielski nastrój przedwiosennej soboty :-D

A potem dołączył do nas Najmilszy z Moich Mężów. Wypiliśmy kawę, zjedliśmy w końcu naszą jedyną w tym roku mandarynkę z własnego drzewka ;-), a potem zrobiłam budyń. Cytrynowy. Z cytryny (niejedynej) z własnego drzewka. Słodki. Ciepły.

Posłuchaliśmy kilku piosenek.
Pogadaliśmy o Sprawach Bieżących ('bieżący' od 'biegać' ;-)).
Zagadaliśmy wirtualnie do znajomych.

A potem zaszło słońce, przenieśliśmy się do Chatki i rozpoczęły się rozmowy przez Skype :-D

Brak komentarzy :