16 lipca 2011

Zimowe nastroje

Zima jest zdecydowanie najsłabszym wynalazkiem Południowej Australii.
Zwłaszcza zimna zima.
Jeszcze bardziej - zimna zima spędzana pod dachem wynajmowanego starego domu, choćby był nawet tak przytulny i zabezpieczony, jak Lawendowa Chatka.

W ciągu dnia wypatrujemy słońca i trzymamy kciuki, żeby nie wiało.
Kiedy słońce zajdzie (zdecydowanie za wcześnie!), włączamy grzejniki, gotujemy, pieczemy muffiny, bo to ogrzewa kuchnię. Śpimy w piżamach z flaneli, od góry grzeją nas koty, a pod kołdrą - termofory wypełnione wrzątkiem.
Gdyby nas to nie rozśmieszało, to chwilami byłoby żałosne...

Po dotarciu do domu (oczywiście po pracy oznacza po ciemku wskakujemy w dresowe ciepłe spodnie i swetry, ja zakładam swoje 'ugboots'owe' papcie (mają 'futerkową' wykładzinę i sięgają ponad kostkę) i grzejemy czym prędzej wodę na herbatę. Kiedy nie pomaga herbata, sięgamy po wino...
Seanse przed telewizorem zapowiadają tryb życia na emeryturze - siedzimy w śpiworze, albo okryci kocem. Najlepiej jeszcze z kotem na kolanach.

Mam nadzieję, że szczytowe osiągnięcia tej zimy w kwestii zimna i dawania w kość zmarzluchom mamy już za sobą ;-) Po deszczowych, wietrznych i szaroburych dniach, w zeszłym tygodniu zza chmur wyjrzało i uśmiechnęło się do nas słońce, co sprawiło, że wróciły nadzieja i nowy zapas entuzjazmu ;-} Najmilszy niestety walczy z kolejną infekcją...

Noce nadal rozdzierają nam serca temperaturą poniżej dziesięciu stopni i finiszem w postaci chłodnego poranka, kiedy to po pojedynczych szybach płynie woda ze skroplonej pary... Para oznacza, że w domu mimo wszystko jest sporo cieplej niż na zewnątrz...

I proszę Was, Drodzy Czytelnicy, nie czytajcie tego posta z perspektywy trwającego u Was lata, nie czytajcie z perspektywy mieszkańca solidnego, niedawno ocieplonego budynku z centralnym ogrzewaniem - pomyślcie raczej, jak przykre potrafią być zimne, pochmurne i deszczowe maje, kiedy dawno już minął sezon grzewczy, a spółdzielnia nie kwapi się, aby od nowa wpuścić wodę do kaloryferów ;-))

Na szczęście dzisiejsza sobota była pełna słońca, z temperaturą około 15 stopni i błękitnym niebem.

U sąsiadów naprzeciwko bottle brush ma już pierwszy czerwony pióropusz, nasz krzak ma już kilka różowych kwiatostanów, kwitną dwa rozmaryny, drzewka koło pola golfowego, które wiosną kwitną, jak sad owocowy, mają już sporo pąków - pierwsza połowa zimy już za nami, minęła najdłuższa tu noc (Świętojańska ;-) - teraz może być już tylko lepiej ;-))

1 komentarz :

Ania i Piotr Iwaszko pisze...

Kochani, Nie czytamy tego z perspektywy lata i ocieplonego mieszkanka. My także tęsknie spoglądamy za okno czekając na słońce i pogodę. Temperatura wprawdzie nie spadła jeszcze poniżej 10stC, ale w okolicach 12-tu gdzieniegdzie zdarza jej się oscylować. Lato ostatnio funkcjonuje u nas w postaci czysto teoretycznej i jako przedmiot pożądania.
pozdrawiamy, Iwaszki