15 czerwca 2011

Dwa lata do góry nogami ;-))

Dwie dziurki w nosie i... minęły nam dwa lata pod błękitnym niebem Kraju do Góry Nogami. Zebrałam trochę przemyśleń w osobnym poście - mają mam nadzieję trochę poradnikowy charakter.
Juuupi, lada dzień wyślemy aplikację o wizę stałego pobytu.
Wypełniliśmy wymagane warunki: mieszkamy tu już dwa lata, z czego ja, jako główny aplikant na dotychczasowej wizie, przepracowałam wymagany co najmniej rok (52 tygodnie) na pełnym etacie (czyli co najmniej 35 godzin w tygodniu).
Czytam informacje na stronie Wydziału Imigracyjnego, segreguję dokumenty i zbieram się w sobie ;-))
Czas wejść na kolejny stopień asymilacji ;-)), a raczej: zamówić wejściówkę ;-))

Ostatni miesiąc minął bardzo szybko - krótkie dni, zimne noce, poranki, kiedy tak trudno wyjść spod ciepłej kołdry... Deszcz pada prawie każdej nocy, chwilami całkiem gęsty, w ciągu dnia najczęściej przechodzą krótkie opady o różnej intensywności - od kapuśniaczków do naprawdę gęstych, dosyć sporo wieje. Temperatura w ciągu dnia to około 12-17 stopni, w nocy - zwykle poniżej dziesięciu. Raz rano zdarzyło mi się skrobać szybę w samochodzie 8-0.
Maślanka potrzebuje teraz kilku dni, aby pojawić się w miejsce mleka w butelce w kuchni.

Od pierwszego czerwca trwa nasza trzecia zima w nowej ojczyźnie. Znosimy ją chyba lepiej, choć tak naprawdę dopiero kolejny bilans będzie w pełni wiarygodny - do końca tego bilansu trwał ten kawałek zimy, który przeżywaliśmy dopiero po raz drugi ;-)
Do sypialni wróciła zimowa wełniana kołdra.

Trawnik został ostatnio nieco przycięty - 'nieco', bo zbuntowała się 'podkaszarka', a budżet chwilowo nie przewiduje nowej... Do różowych chwastów w trawie w ogrodzie dołączyły żółte ;-) Pomarańcze już całkiem żółte, czekamy, aż zaczną pomarańczowieć ;-))
Na grzyby pojechaliśmy raz - zebraliśmy mało-wiele - borowików nie było (w sensie: jeden, na pociechę), rydzów niewiele - ot, tyle co na jedną porcję muffinek.

Zlecenia u Najmilszego nadal kapią, ale jakby pomalutku zaczęły nabierać rozpędu. Mignął nowy projekt, który pewnie wart jest posta, ale nadal pozostaje to w fazie zamierzeń...
Ja nadal intensywnie się uczę i udzielam jako ochotniczka, czyli... się uczę. No i jeżdżę, czyli... też się uczę. Do kompletu dostałam i pewną propozycję i pewną książkę (to był dowód rodem z "Alchemika" - przykład na Wszechświat, który odpowiada na nasze oczekiwania - pozdrowienia dla Doroty ;-)) - więc... pouczę się jeszcze czegoś nowego ;-)

Trwa Masterchef, trwają rozgrywki pokerowe, byliśmy na dwóch koncertach, zjedliśmy trochę dobrych rzeczy w starych i nowych miejscach - mija zima, koty rosną, z nadzieją czekamy na wiosnę...

Brak komentarzy :