28 maja 2011

Ostatni jesienny weekend

Po serii zimnych nocy (znowu solidnie wiało, a z nieba spadały gęste strugi wody) i chłodnych dni z przewagą deszczu, dziś pogoda wyraźnie się przełamuje w słoneczną stronę - spora część nieba jest czystobłękitna i choć przesuwają się po nim grube warstwy szarych chmur, to jednak fontanna od rana co najmniej ciurka ;-)) W chwilach, kiedy niebo całkiem się przetrze, fontanna hula na całego, a ogród zalewa fala światła i ciepła.

Otworzyłam kotom drzwi na oścież, po czym, z kawą, wyszłam za nimi do ogrodu za domem. Po chwili... uświadomiłam sobie, że jestem w piżamie - hahahaha, tylko papucie mam zimowe (fakt, piżama też już jesienna, sławetna zimowa jednak jeszcze czeka ;-))
Czar kraju do góry nogami trwa - tu 'zimno', czy 'jesień' mają po prostu inny wymiar ;-))

Adelajda pięknie się prezentuje w jesiennych barwach - na drzewach kolorowe sukienki w różnych odcieniach żółci i brązów, na trawnikach dywany opadłych liści (o dziwo, na chodnikach nie ;-), a pod liśćmi świeża soczystozielona trawa, w ogródkach przydomowych sporo kwiatów i cytrusów o różnym stopniu dojrzałości.
Miasto otaczają wzgórza i tam dopiero jest pięknie - malownicza ramka w kolorach jesieni. Wybieramy się do doliny Barossa na wizyty w winnicach i jakoś nam tak schodzi... Najmilszy dużo pracuje, a i pogoda ostatnio nie sprzyjała wycieczkom krajoznawczym. Wymyślamy zatem wizyty w miejscach zadaszonych - tydzień temu odwiedziliśmy wystawę, jutro idziemy na kolejny z naszej serii koncertów.

Ostatnie polowanie na grzyby skończyło się przywiezieniem jednej marniutkiej porcji - ot, tyle co na muffiny - dziesięć rydzów i na okrasę mały borowik. Trzeba by zatem pojechać znowu - może już coś przybyło?

Od Zdjęcia Bloggera 4

Koty nadal sygnalizują, że nadciąga zima stulecia, na szczęście wychodzą też na zewnątrz i systematycznie przypominają ptakom, do kogo naprawdę należy ogród za domem.

Brak komentarzy :