8 maja 2011

Bigos 'tłumaczony na Żony'


Dawno dawno temu w mieście Kraka, w naszym pierwszym wspólnym mieszkaniu na Czerwonym Prądniku Najmilszy podał na kolację flaczki w szmaragdowych kokilkach. Kolację jedliśmy z Odwiecznymi Przyjaciółmi - Paulinką i Krzychem (pozdrawiamy ciepło!) - i Krzychu bardzo się zdziwił, że przede mną Najmilszy też postawił jedną z kokilek.
No bo, jakże to? Podać flaczki wegetariance?

Flaczki były bowiem wegetariańskie, ale to wyjaśniliśmy dopiero po kilku minutach przekomarzania się z gośćmi ;-)) Były kupione, ale dały początek serii wynalazków kulinarnych autorstwa Najmilszego z moich mężów, który od wielu już lat 'tłumaczy' przeboje kuchni polskiej z 'odwiecznego' na 'wegetariański'.

Lista wynalazków jest już całkiem imponująca, a każdy z punktów otoczyła do tej pory kolekcja pozytywnych wypowiedzi, kiwania głową z niedowierzaniem i pobrzmiewa nad nią donośnie dźwięk walenia się w pierś niedowiarków ;-)) Wychodzi bowiem na to, że się da: i zrobić, i zjeść ;-)) Jasne, że ani to obowiązek, ani jedynie słuszna droga, ale alternatywa do rozważenia.

Po długiej przerwie nadszedł czas na bigos.
Wypróbowany już wcześniej wielokrotnie, nabrało się kilka osób, którym po fakcie wyjaśniliśmy, że to wersja wegetariańska ;-)), ale nie gościł u nas jeszcze, odkąd mieszkamy w nowej ojczyźnie.
Pogoda za oknem niby odbiega od wyobrażeń listopada w starym kraju, ale bywa na tyle chłodno, że tęskno nam się zrobiło do jedzenia z kiszonej kapuchy, swojskiego, nalewanego do miski z dużego gara, gęstego tak, że łyżkę można postawić i rozgrzewającego na wskroś ;-))

Był już kapuśniak, tym razem - bigos.

Lista składników w dużej części taka, jak w Kuchni polskiej: kapusta kiszona i surowa, podduszone osobno z cebulką; przyprawy te same; zamiast grzybów suszonych wystąpiły kiszone rydze. Część tradycyjnie myśliwsko-mięsną zastępują u nas produkty sojowe i wędzone tofu, w postaci 'kotletów', 'steków', 'kiełbasek', 'parówek' - co niezmiennie nas irytuje lub rozśmiesza, bo skoro są to produkty wegetariańskie, to po co 'tłumaczy się' je na pojęcia mięsożerców?

Bigos okazał się fantastycznym rozwiązaniem na jesiennie chłodne dni - dom wypełnił nie tylko swojski zapach potrawy lubianej od zawsze, ale i rozkoszne ciepło, bo bigos gotować trzeba długo, a następnego dnia długo podgrzewać, poprawić smak, i jeszcze następnego - procedura jak wyżej ... - a jak się już tak kilka razy popodgrzewa, a bigos się przegryzie i dojrzeje, to można trochę zjeść, a duuuuużo więcej zamrozić na zaś otwierając kalendarz i wpisując kolejne wizyty Gości ;-))

Tajemnica opisana powyżej, przepis w książkach lub w Internecie, pozostaje zatem wkleić kilka zdjęć ;-))
Smacznego !

Od Kulinaria
Od Kulinaria
Od Kulinaria
Od Kulinaria
Od Kulinaria

Brak komentarzy :