9 kwietnia 2011

,,... za wysmukłym gonią borowikiem, Którego pieśń nazywa grzybów pułkownikiem...''

Trwa nasza druga nowoojczyźniana jesień.

Jesienią, jak wiadomo, w lasach rosną grzyby. Zbieranie grzybów w Chudzielce Story wpisane było od zawsze, choć w starym zimnym kraju do lasu częściej jeździł Najmilszy w różnym towarzystwie, a czasem i sam (zaopatrzony w 'kanapki' ;-) w tym miejscu serdecznie pozdrawiamy Maćka O.). Ja dołączałam sporadycznie, bo zwykle trzeba było dużo chodzić i uważnie szukać, grzybobranie trwało długo i można było w tym czasie przeczytać sporą część książki w ciepłym suchym domu ;-))
Tu jeżdżę, bo nowoojczyźniane grzybobrania to zupełnie inna jakość - sama radość, kiedy zbiory same się pchają zbieraczowi pod ręce, a kolejne sztuki wręcz pysznią się swoim wyglądem, żeby się tylko wybić z tłumu i załapać do koszyka ;-))

W zeszłym roku pojeździliśmy, ulubiliśmy sobie szczególnie dwa miejsca i przywieźliśmy kilka transportów rydzów i maślaków. Jedliśmy na bieżąco w domu i poza domem, uszczęśliwiliśmy albo 'uszczęśliwiliśmy' niektórych znajomych, zamroziliśmy trochę na zaś, zapoczątkowaliśmy domową tradycję Kiszony Rydz....

W poprzednią niedzielę otworzyliśmy sezon 2011, o czym pisałam w poprzednim poście.
Prawdopodobnie przerwa przed następnym wyjazdem potrwałaby jeszcze jakiś czas, gdyby nie sensacyjna wiadomość, którą Najmilszy usłyszał wczoraj wieczorową porą.

Otóż, wbrew temu, co słyszeliśmy od zawsze i w co wątpiliśmy, odkąd usłyszeliśmy po raz pierwszy (aha! i nie bez kozery!), nie jest prawdą, że w okolicach Adelajdy można zebrać jedynie rydze i maślaki!!! Jasne, że jest ich najwięcej, ale już nam się udało znajdować kozaki i gdzieś tam czaiła się w nas nadzieja połączona z wrodzonym nam buntem wobec praw zastanych, czy objawianych ;-)) I słusznie!

Wieściodawca bardzo oględnie się wyrażał o miejscu nowego sensacyjnego znaleziska, ale Najmilszy nie z jednego, że tak powiem, pieca chleb już jadł i spędził lat parę w świecie jako handlowiec, a parę innych jako... pokerzysta ;-))
Słowem: dziś świtem niebladym podjęliśmy rękawicę i trop, i wyruszyliśmy na poszukiwania ;-)

I co? I łzy wzruszenia napłynęły nam do oczu na widok prawidłowo odczytanych przesłanek, na samą myśl o tym, że sezon się dopiero rozpoczyna, że dzisiejsze łowy to zaledwie końcówka pierwszego i początek drugiego wysypu.
Nadzieję na zaś zbudowały pierwszowysypowe sztuki takich rozmiarów, że staroojczyźniani grzybiarze będą potrzebowali zapewne wsparcia napojów podtrzymujących krążenie ;-)) Oczywiście, że większość olbrzymów już się nie nadawała do zebrania, ale tuż obok pojawiło się już kilka świeżaków i te wzięliśmy ;-))

Parę fotek dla Szanownych Czytelników? Bardzo proszę :-)

Ten Senior został w lesie, coby pomóc wychować młode pokolenie na następne tegoroczne wysypy
Od Zdjęcia Bloggera 4

Te świeżaki pojechały z nami do domu
Od Zdjęcia Bloggera 4

Małe podsumowanie w kuchni
Od Zdjęcia Bloggera 4

Rekordzista wagowy - 'Bracia'

Od Zdjęcia Bloggera 4

Niniejszym mogę oficjalnie ogłosić, że NIEPRAWDĄ jest, jakoby w Australii Południowej nie było innych grzybów jadalnych poza maślakami i rydzami i NIEPRAWDĄ jest, że nie ma tu borowików - na naszym stole leżą dwie odmiany :-))

Juuuuuuuupi!
Od wczorajszego wieczora pada deszcz, dziś robił sobie krótkie przerwy, ale z naciskiem na krótkie - nowe pokolenia grzybów już się szykują na bal :-)

Wizja kolejnych świąt Bożego Narodzenia nabiera nowych barw, ba, nieodległy żur wielkanocny nabiera nowych barw - co mi tam biała kiełbasa (jakem wegetarianka ;-)) - ale coś mi się wydaje, że Najmilszy podzieli mój punkt widzenia ;-))

1 komentarz :

Unknown pisze...

Boszsz, jak ja Wam zazdroszczę tych grzybów, wow, wow, WOW! Wspaniałe po prostu :)