6 marca 2011

Strawa dla duszy tym razem ;-))

Czas na nową etykietę na blogu: Muzyka.
Żeby nie było, że tylko jedzenie nam w głowie ;-))

Muzyki w wykonaniu adelajdzkiej orkiestry symfonicznej miałam okazję posłuchać po raz pierwszy w grudniu 2009 roku, kiedy to w ramach Festiwalu POLART odbył się koncert inaugurujący obchody Roku Szopenowskiego - ASO celebrates Chopin.

Podczas dwugodzinnego koncertu miałam przyjemność wysłuchać zestawu utworów inspirowanych muzyką Fryderyka Chopina przeplatanych komentarzami dyrygenta Davida Sharpa, który krótko omawiał, czego za chwilę wysłuchamy i na co warto zwrócić uwagę.
Gościnnie przy fortepianie wystąpił młody pianista Michael Ierace - urodzony w Adelajdzie, obecnie mieszka i nadal się kształci w Londynie, zdobywca wielu nagród.

Na sali obecni byli głównie przedstawiciele Polonii, w różnym wieku, urodzeni zarówno w Polsce, jak i w Australii, ale wyczuwało się przepływające przez salę fale wzruszenia. Kulminacją wieczoru były Chopiniana (wiązanka w aranżacji Glazunova), a wśród nich: Polonez As-dur oraz Etiuda Rewolucyjna.


Na nadchodzący rok wykupiłam zatem komplet biletów na różne koncerty adelajdzkiej orkiestry symfonicznej, które nie tylko gwarantują regularne muzyczne spotkania na wysokim szczeblu, ale i pozwolą nam odwiedzić różne sale koncertowe.

Serię 'naszych' koncertów rozpoczął Hollywood w adelajdzkim Centrum Festiwalowym. Koncert z udziałem Mr. Movies - Billa Collinsa, który w australijskiej telewizji od lat prowadzi programy poświęcone historii filmu - Golden Years of Hollywood.
Orkiestra pod batutą Nicka Daviesa czarowała nas przez ponad dwie godziny.

Od tanecznego motywu z Przeminęło z wiatrem,
przez motyw miłosny i dynamiczną paradę rydwanów z Ben Hura, muzykę z nieznanego nam Sea Hawk,
liryczny motyw z Ojca chrzestnego,
przez jakże inną w charakterze muzykę Bernstaina z Na nabrzeżach,

a po przerwie muzyka z thrillerów Hitchcocka
- Zawrót głowy,
- Psychoza,
- Człowiek, który wiedział za dużo,

a później Moon River ze Śniadania u Tiffany'ego
i wreszcie egzotyczny finał z Lawrence'a z Arabii.

Ehhh, chciałoby się jeszcze i jeszcze...
Bill Collins to uroczy i bardzo elegancki gawędziarz, który z ogromną swobodą okraszał każdy nadchodzący utwór ciekawostkami dotyczącymi samego filmu, muzyki, kompozytora.
Mnie osobiście brakowało na tym koncercie... ekranu. Aż się prosiła ilustracja do słuchanych utworów w postaci wyświetlenia wybranych fragmentów.

Z drugiej jednak strony fascynuje mnie zawsze możliwość zobaczenia na koncercie, jak muzyka 'jest robiona'. Widzimy udział poszczególnych grup instrumentów, widzimy, jak np. ruszają się harfy, jak uwijają się muzycy z sekcji rytmicznej, jak dyrygent zawiaduje ruchem, ile prawdy jest w powiedzeniu 'grać pierwsze skrzypce' - prawdopodobnie, gdyby wcielono w życie mój pomysł z filmową ilustracją, sala koncertowa zamieniłaby się z powrotem w kino i zepchnęła muzyków na drugi plan, przeniosła akcent, jak w kinie, na obraz.

Ciekawostka? Proszę bardzo: do tej pory zupełnie umknął nam fakt, że podkład muzyczny Psychozy tworzy muzyka jedynie instrumentów smyczkowych.
Ponoć reżyser narzucił taki wybór twierdząc, że do przygotowywanego filmu pasuje mu biel i czerń na obrazie, a smyczki jako podkład muzyczny.

Inna ciekawostka? Proszę bardzo: w złotej erze Hollywood kompozytor i wykonawcy muzyki filmu przedstawiani byli w części 'napisów' razem z obsługą techniczną. Zabawne, kiedy odwiedzamy dziś sklepy z nagraniami muzycznymi i oceniamy, jak wiele miejsca zajmują ścieżki dźwiękowe z filmów - obsługa techniczna? ;-))

Brak komentarzy :