6 września 2010

Wrześniowe zapiski

Zima w tym roku odchodziła zostawiając nam bogaty materiał gwarantujący, że będziemy ją wspominać.
Było zimno, mokro i wietrznie, wahało się ciśnienie, padały rekordy: w notowanych temperaturach nocnych, średnich miesięcznych, najdłuższych okresów bez słońca, za to z deszczami, ilości opadów itp itp. Sierpień był najzimniejszym na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.

Początek września to była pogodowa przepychanka zimy z wiosną. Padały ulewne deszcze, przechodziły burze z efektownymi błyskawicami, wiatr połamał sporo gałęzi i wiele drzew poprzewracał wyrywając je z korzeniami. Najbardziej ucierpiały eukaliptusy, bo te drzewa pod wpływem 'stresu' zrzucają korę lub najsłabsze gałęzie - wiatr zatem nie miał zbyt trudnego zadania, aż żal było patrzeć przez kolejne dni, kiedy służby miejskie przystąpiły do usuwania połamanych gałęzi i zniszczonych drzew.
Z drugiej strony - może to taka przewrotna forma porządków wiosennych?

Pojechaliśmy pooglądać ocean podczas szalejącego wiatru. Woda miała kolor kawy, a raczej capuccino, bo każda z fal obrzeżona była koronką z piany. Przy brzegu woda pieniła się najbardziej, fale rozbijały się o brzeg gwałtownie i były najwyższe, jakie tu dotąd widzieliśmy. Kolor nieba komponował się z oceanem - kawowo-siny plus pędzące szybko ciemne gęste chmury. Bardzo to było widowiskowe, a oglądało się tym przyjemniej, że... z wnętrza samochodu ;-))
Na przekór jednak deszczowi wiatr przywiewał już nadzieję: powietrze pachniało już inaczej, czuć było nadchodzącą zmianę, ciepło, kwiaty i słońce.

Kierowcy z trudem dostawali się do swoich aut stojących często w kałużach lub płynących strumieniach wody (studzienki nie nadążały), wiatr zniszczył nie tylko drzewa, ale i miejscami instalacje elektryczne.
Sąsiednie Henley Beach i część Glenelg nie miały elektryczności. Nas niespodzianka złapała w IKEA - w środku spaceru zaskoczyła nas ciemność - zgasło górne światło, dzięki generatorom świeciły się tylko znaki wyjść ewakuacyjnych. Klienci zostali poproszeni o opuszczenie sklepu, zapas z generatora pozwolił oświetlić drogę do wyjścia, wypuścić uwięzionych w windzie oraz obsłużyć tych, którzy stali w kolejce do kasy ;-))

Zabawne, w takiej chwili dociera do nas refleksja, jak bardzo zależni jesteśmy od zdobyczy cywilizacji i jak bardzo bez nich - bezradni...
Po wyjściu z IKEA czekały na nas skrzyżowania bez działających sygnalizacji świetlnych ;-))

Brak komentarzy :