13 listopada 2009

Pięciomiesięcznica, czyli kolejny bilans

Piąty miesiąc minął szybko - szczególnie czas od weekendu do weekendu ;-)

Weekendy celebrujemy - to czas, jaki możemy poświęcić sobie, bliskim i poznawaniu nowej ojczyzny. Pogoda sprzyjała, może momentami aż za bardzo ;-)
Zaczęły się gorące dni pod błękitnym bezchmurnym niebem. W ciągu dnia powietrze aż drga, klima hula w większości budynków oraz pojazdów, przechodnie chronią się za szkłami okularów przeciwsłonecznych, pod parasolami, kapeluszami, po ubraniach też widać, że lato tuż tuż. Ja się cieszę ze słońca i wysokich temperatur (ale, spryciara, dnie spędzam w klimatyzowanym biurze), za to Chłopakom upały już dały się we znaki - nadmiar ciepła męczy, a potem, mimo zmęczenia, nie pozwala spać w nocy. Klimatyzacja pomaga, ale hałasuje ;-) Wiatrak w sypialni też. Okna w ciągu dnia zostawiamy zasłonięte, ale Chatka i tak baaardzo się nagrzewa, więc Mistrz Projektów kombinuje ;-)

Mój kontrakt w pracy potrwa jednak dłużej niż do Bożego Narodzenia ;-) Na razie zatem jedynie uaktualniłam CV ;-) Szykuje się kolejne szkolenie, z czego baaardzo się cieszę ;-) Początkowa dezorientacja powoli - tfu tfu - łagodnieje, co więcej - ustępuje miejsca pomysłom nowych przedsięwzięć, ale na razie powolutku pozwólmy im się porządnie zagnieździć i nie poganiajmy ;-) Odzyskałam też nieco czasu na czytanie, kupka przyniesiona z biblioteki powolutku maleje, obok rośnie druga - to książki przeczytane ;-) No i nareszcie - znowu tfu tfu - wróciłam na dobrowolne wuefy ;-)
Co do Męża - szkoła to nadal priorytet numer jeden, czego efekty już widać i słychać, poza tym znaczące postępy i widoczną różnicę na plus potwierdzają i nauczycielka i świadkowie odbywanych przez Najmilszego rozmów. Juuupi, puchnę z dumy ;-)
Biznes się rozwija, zlecenia bywają i stałe i mniej stałe, za to rozszerza się wachlarz wykonywanych prac oraz baza kontaktów ;-) Po Adelajdzie Mój Ostatni Mąż jeździ już jak u siebie ;-)

Popiołek ma młodszego kolegę - naprawdę lżej nam teraz wychodzić do pracy - wiemy, że obydwaj jakoś się zajmą sobą nawzajem i czas zleci do naszego powrotu ;-) Mały Aganiok chodzi po domu, kicha, śmiesznie miauczoskrzeczy, mruczy megagłośno i cieszy się wszystkim, a my wiemy, że podbił nasze serca caaaaaałkieeeemmmmm.

Od Lawendowa Chatka_2009_08_2009_12

Projekty domowe zrealizowane ostatnio to głównie walka z insektami przeróżnego typu - pcha nam się tałatajstwo do domu każdą możliwą szczeliną, a tych niestety nie brakuje. Najmilszy zatyka, sypie lub wylewa trutki, ściga odkurzaczem lub... pakuje do słoika (ostatnio zafundował mi lekcję poglądową p.t. Jak wyglądają Redbacks - pająki, których ugryzienie jest baaardzo nieprzyjemne, bolesne, a w przypadku maluchów wiąże się z wizytą w szpitalu. Brrrrr, nawet przez zakręcony słoik się bałam, a Najmilszy złapał je niestety w garażu, w środku... Takie są solidnej budowy, nie za duże, ale wystarczająco grube, żeby budzić respekt. Na grzbiecie mają czerwony pasek, jaskrawy i widoczny. Podobno buzie mają niezbyt wielkie, więc nie tak łatwo im ugryźć człowieka, ale jakoś nie bardzo mnie to przekonuje... Większość ugryzień to 'wypadki przy pracy' - Redbacks lubią metalowe i plastikowe przedmioty, więc zanim np. złapie się stół lub krzesło turystyczne, aby je wnieść do domu, warto sprawdzić, czy pod krawędzią nie czeka niespodzianka; podobnie ze skrzynkami pocztowymi czy kubłami na śmieci).

Ogród raczej przegrywa z upałami - truskawek kilka padło (uschły, nieochronione 'posypką' z kory), cytrusy zbierają się po utracie sporej części liści i małych świeżo zawiązanych owocków (skutek zimnych nocy) - mają nowe liście, nowe kwiaty i nawet już nowe nowozawiązane owocki, wynajęta cytryna cieszy żółtymi owocami i masą kwiatów kolejnego pokolenia, trawnik niechętnie żegna chwasty, za to trawa schnie na potęgę, trzy boronie też przegrały ze słońcem...
Fontanna umila czas pędzany w ogrodzie za domem szumem przelewającej się wody. Papug na razie nie stwierdzono :-(
Storczyk kwitnie jeszcze tylko jeden, lawenda z kwitnieniem letnim wciąż się waha...

Od Lawendowa Chatka_2009_08_2009_12
Od Lawendowa Chatka_2009_08_2009_12

Powoli rozkręcają się grillowe imprezy wśród naszych znajomych. Pikniku na razie nie zaliczyliśmy żadnego. Rowery odkurzamy i wietrzymy w każdy weekend.

Aaaaa, no i wbrew pogodzie zupełnie, wyczyściłam piekarnik - juuuuupi.
Co do menu - jak już wspominałam - nadszedł czas lodów, sorbetów i napojów z lodem (w tej wersji piję od paru dni także ja ;-).

Brak komentarzy :