5 października 2009

Piąte mgnienie wiosny, czyli dlaczego warto mieć komputer

Komputer w nowej ojczyźnie da Ci sporo, czasem nawet więcej niż komórka, zwłaszcza, jeśli w komórce nie zmienisz oprogramowania na nowoojczyźniane ;-) Wczoraj dzięki naszym elektronicznym przyjaciołom dowiedzieliśmy się, że oto przeszliśmy na czas letni ;-0 Zegar w kuchni pokazywał nadal czas zimowy, a komputery i moja komórka - już letni ;-)

W niedzielę zaliczyliśmy wycieczkę rowerową w kierunku Marino, gdzie nad oceanem wznoszą się piękne klify. Niestety, najpiękniejsza część jest niedostępna dla rowerzystów - ścieżka biegnie dalej od wybrzeża, a najpiękniejsze widoki mają spacerowicze. Na szczęście kiedyś już tam byliśmy, więc tym razem nie porzuciliśmy rowerów, tylko daliśmy się skusić na kilka wariackich podjazdów. Miły Mój, poza innymi licznymi talentami, zna się znakomicie na działaniu przerzutek, u mnie z tym jeszcze bywa baaardzo różnie, ale udało się bez wypadku i bez śmierci z wyczerpania ;-) Zawróciliśmy tuż przed Hallet Cove, ale planujemy tam wrócić, aby pooglądać piękny park. Nagrodą za niedzielną trasę były lody na Jetty Road.

Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2

Dziś słońce było fajowe, ale i wiało dosyć mocno i na chłodno...

Nic to, dzielnie wyruszyliśmy na kolejną rowerową wycieczkę, w kierunku pierwotnie planowanym, czyli do Portu Adelaide.

Nic z tego, przy rzece Torrens skręciliśmy i pojechaliśmy tym nowym dla nas szlakiem w kierunku City.
I bingo!
Ścieżka ciągnie się do samego centrum, w większości miejsc po obu stronach rzeki, choć zdarzały się nam i niespodzianki, kiedy trzeba było zawracać do ostatnio mijanego mostku.

Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2

Wiele odcinków się teraz odnawia lub buduje od nowa. Trasa jest urokliwa i bardzo zielona, wokół masa rodzimej roślinności i stada ptaków. Wiosna niby się waha, ale sporo roślin już pięknie kwitnie, zauroczyły nas też liczne dywany z nasturcji.
Rowerzystów na ścieżkach całkiem sporo, ze świadomością rozsądnego współużytkowania bywa różnie (najniższy poziom rozwoju osiągnęli niestety przybysze..., więc trzeba bardzo uważać, zwłaszcza mijając rodziny z dziećmi, wózkami i psami...).
Ścieżka biegnie wzdłuż rzeki, właściwie cały czas przez tereny zielone, na trawnikach zbudowano dość gęsto ławki, gdzie można się zatrzymać i odpocząć, fontanny wodne (na razie nie wypróbowane...), mija się też liczne place zabaw z huśtawkami i 'wspindrakami' dla dzieciaków oraz urządzeniami takimi, jak w siłowni.

Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2

Samo City otoczone jest pasem zieleni podzielonym na parki i przez te parki także biegną ścieżki rowerowe. Na razie nie ukończono całej pętli wokół City (brakuje odcinka północnego 'nad' City) - my wjechaliśmy od strony Port Road, gdzie przyprowadziła nas rzeka Torrens i poprzez kolejne parki dojechaliśmy na tyły ZOO, co przekonało nas, że spora część ścieżki oznaczonej na mapie, jako 'w budowie' jest już gotowa.

Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2

Wróciliśmy tą samą trasą, zmieniając czasem stronę rzeki.

Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2
Od Zdjęcia Bloggera2

Do domu dojechaliśmy ostatkiem sił, bo zatrzymać dziś można się było co najwyżej... w publicznej toalecie.
Święto Pracy oznaczało festiwale i... zamknięte sklepy, kawiarnie itp, a my dość lekkomyślnie nie zabraliśmy z domu żadnych zapasów.

Na szczęście zupę Najlepszy z Mężów ugotował wcześniej, a doczekaliśmy się na jej podgrzanie, dzięki czekoladzie i napojom z lodówki ;-)

Dzisiejsza wycieczka była jak na razie naszą najdłuższą wyprawą rowerową - szacujemy ją na jakieś 30 km.
Jak dokładnie policzymy i będzie trzeba, to oczywiście skoryguję.
Zajęło nam to około 4 godziny.

Brak komentarzy :