14 września 2009

Trzeci miesiąc przeminął z wiatrem

Kolejny, trzeci miesiąc za nami, co oznacza kolejny bilans.

Miesiąc minął nam niepostrzeżenie i pod hasłem udomawiania Lawendowej Chatki.

Po opisywanych tu zmaganiach szczęśliwie odebraliśmy nasze rzeczy przysłane z Polski.
Najwięcej czasu zajęły nam porządki, rozpakowywanie i rozlokowywanie rzeczy w nowym domu oraz... zakupy.
Odwiedziło nas kilku fachowców, którzy lepiej lub gorzej uporali się ze stwierdzonymi przez nas usterkami.  Sporo rzeczy naprawił, wykonał i usprawnił Najlepszy z Mężów.
Po raz pierwszy mieszkamy w domu z ogrodem, więc 'zielone roboty' dołączyły do domowych zajęć.  Miły Mój nadal doprowadza ogród do stanu 'dumy i zadbania' ;-), a ja upiększam kąciki ;-))
W kwestii tysiąca zwierzątek domowych wyraźnie przekroczyliśmy tutejsze normy, albo w naszym wiaderku trafiły się same dziewczęta-anorektyczki.  I nic nie pomoże wiedza z biologii, że dżdżownice to obojnaki - nasze się ewidentnie odchudzają ;-)  Chyba dokupimy kolejny tysiąc, bo produkujemy całkiem sporo zielonych odpadków, których nasza farma w obecnym stanie nie nadąża przerabiać ;-))  Od domowego kompostu dzieli nas jeszcze parę miesięcy, ale płynny nawóz do podlewania zwierzątka już produkują ;-))

Szkoła nadal cieszy i rozwija Miłego Mego.  Dziś po południu studenci piszą test sprawdzający ich postępy poczynione w trakcie tego semestru.  Trzymam więc kciuki, a Miły już się cieszy na krótkie wakacje, które zaczną się w przyszłym tygodniu.

Ja nadal szukam pracy, skończyłam moje spotkania z mentorem, który stwierdził, że już niczego więcej nie jest w stanie mi doradzić, że wiem i umiem już wystarczająco dużo, aby skutecznie zakończyć etap rekrutacji...  Zobaczymy, czy ma rację i jak długo jeszcze potrwają moje poszukiwania...

Dziś zaczynamy czwarty miesiąc pobytu tutaj.  Jutro wraca do nas Popiołek.  W najbliższą sobotę odbędzie się Parapetówka.
Mam nadzieję, że nadchodzi czas znalezienia stałej pracy i że już niedługo rytm dzienny w naszej chatce się ureguluje.

Pogoda w czasie ostatniego miesiąca nie skąpiła deszczu i zimna, sporo wiało, chociaż słońce pokazywało się coraz częściej i grzało coraz bardziej w zgodzie z tutejszymi standardami.  Wiosna rozkręca się powoli, nie wybucha zielonością jak w starej ojczyźnie, za to nadrabia aktywnością ptaków ;-))
Nasz ogród powoli zaczynają odwiedzać papugi, a ja poluję na fontannę ogrodową z pompką na baterię słoneczną i... idzie mi na razie raczej średnio - wrrrrr...  Na razie najwięcej ofert znalazłam... w USA...
Przywieźliśmy już do domu wyczekiwanych zielonych gości, ale poczekajcie jeszcze trochę cierpliwie Drodzy Czytelnicy - pokażę gości, jak tylko skończymy ich zielone domki ;-))

Brak komentarzy :