26 lipca 2009

Czytanie zimowe

The Girl with the Dragon Tattoo - znakomita sensacja! z ciekawym tłem obyczajowym; rozpoczęcie lektury grozi zarwaniem nocy, mimo że historia dosyć ponura. Główni bohaterowie podbili moje serce: książkę przeczytałam po polsku jako Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, a następnie po angielsku, aby odświeżyć sobie tę historię przed przeczytaniem drugiego tomu tej trylogii. Co ciekawe: moim zdaniem tłumacze inaczej podeszli do swojego zadania i każda z wersji tłumaczenia odrobinę się różni od drugiej.
Książka to fantastyczny splot różnych wątków, kolejne wydarzenia układają się jak wachlarz, sporo tu niespodzianek i zwrotów akcji, nie ma dłużyzn, wszystko opowiedziane jest po coś, historia jest zgrabnie spleciona - kończąc kolejny rozdział powtarzamy: jeszcze tylko jeden i gaszę światło... Znacie ten schemat? ;-)

The Girl who Played with Fire - druga część trylogii Millenium, w której spotykamy poznanych już wcześniej bohaterów. Znowu przyglądamy się niektórym zjawiskom społecznym, na tle których dobrzy walczą ze złymi. Co do tych złych nie mamy wątpliwości, ale na ile ci dobrzy są dobrzy? Jak by nie kombinować: nieskazitelni nie są. Szeroki wachlarz emocji i gwarantowana rozrywka. Mnie tom drugi podobał się bardziej niż pierwszy (z czym nie każdy się zgadza, więc warto sprawdzić samemu ;-) i z niecierpliwością czekam na październikowy debiut tomu trzeciego.

Something Borrowed - amerykańskie czytadło pełne nowojorskich smaczków, babskich zachowań, wspomnień z dzieciństwa i dorosłej fazy przyjaźni dziewczynek z podstawówki. Grono sympatycznych i mniej sympatycznych postaci przeżywa perypetie okołozwiązkowe, zmaga się z wyrzutami sumienia lub wcale nie. Trochę tu życiowych mądrości, trochę przemyśleń autorki o tym, jak to w życiu bywa, co jest ważne, jak poukładać priorytety i co z tą układanką zrobić. Nawet jeśli na końcu okazało się, że zgadliśmy jak historia się kończy, to i tak nas ten finał cieszy. Mnie spodobało się na tyle, że sięgnęłam po kolejne książki tej autorki. Nie jest to żadna wysoka półka, ale na plażę w sam raz.

Something Blue
- bardzo sympatyczny pomysł na książkę napisaną po Coś pożyczonego; tym razem jest to Coś niebieskiego. Tym razem jesteśmy w Londynie, spotykamy tych samych bohaterów, ale dzieją się inne ciekawe rzeczy. Wcześniej poznaliśmy już historię Darcy, Claudii i Dexa, ale teraz mamy okazję poznać inny punkt widzenia, wersję tych samych wydarzeń przekazuje inna osoba pozwalając poznać co, kiedy i dlaczego się stało. Wychodzi na to, że warto wysłuchać obu stron, wychodzi na to, że ugruntowane opinie mogą się zmienić, że ludzie mogą się zmienić. Sporo tu optymizmu, który może się komuś wydać cukierkowy, hollywoodzki - ale przecież po to czytamy takie książki, w głębi duszy czekamy na happy end, na potwierdzenie, że miłość zwycięża wszystko, że przyjaźń jest bardzo ważna i nie warto jej lekkomyślnie odrzucać i że ludzie wokół nas są dobrzy, nawet jeśli czasem błądzą i dochodzą do celu okrężną drogą. Nie do końca wierzę w to, co przydarzyło się Darcy, ale chcę aby takie wersje były możliwe ;-)) Autorka nie poszła na łatwiznę korzystając z sukcesu pierwszego tomu. Zachęcona sięgnęłam po tom trzeci.

Babyproof - bohaterowie inni, trochę starsi, więc i problemy nieco inne, ale klimat pozostaje ten sam. Miłą niespodzianką jest znalezienie w pewnym momencie nawiązania do wcześniej poznanych bohaterów, choć nie o nich teraz mowa. Dziecioodporna postanowiła nie mieć dzieci, wśród większości osób nie podzielających jej zdania znalazła idealnego mężczyznę, który zgodził się z jej wizją związku bez wpisanego weń rodzicielstwa, szczęśliwa para wzięła ślub i rozpoczęła wspólne życie jako dwie połówki jabłka. I nagle jedno z nich zrywa poprzednią umowę, odstępuje od wcześniej uzgodnionej wersji, że nie chcą i nie będą rodzicami, bo mają siebie i tyle im zupełnie wystarczy... Czy można zmieniać zdanie w ten sposób, co buduje związek i jaką rolę pełnią w nim pojawiające się dzieci, na ile jesteśmy "normalni" i na ile akceptuje nas otoczenie, kiedy mamy odmienną wizję i wreszcie, na czym polega miłość i ile można, warto, należy dla niej poświęcić? Po raz trzeci się nie zawiodłam - książki Emily Giffin nie wydają mi się powtórkami, mimo że czytam je jedną po drugiej. Na stole czeka czwarty tom. Zakładam, że coś o nim napiszę za kilka dni ;-))

Love the One You're With - czwarty tom już połknięty. Styl i atmosfera pozostają te same, chociaż poznajemy nowych bohaterów. Tłem znowu jest tu Nowy Jork. Polski tytuł chyba bardziej mi się podoba (Sto dni po ślubie) - zapowiada, co będzie się działo, co jest punktem wyjścia opowiadanej historii. Tym razem młoda stażem mężatka staje na rozdrożu po przypadkowym spotkaniu swojej byłej wielkiej miłości, mężczyzny, który kilka lat wcześniej złamał jej serce, i który nigdy nie wyjaśnił, co poszło nie tak, który zawsze przyciągał ją jak magnes, i co bohaterka stwierdza na wspomnianym rozdrożu - przyciąga ją nadal, może nawet mocniej. A w domu jest mąż, w pamięci ślub i złożona przysięga, rodzinne plany i ważne decyzje. Kto lubi styl Emily Giffin, ten znowu spędzi czas na miłej lekturze.

The Reader - nie widziałam filmu, ale książka nie zawiodła moich oczekiwań. To jedna z tych lektur, o których nie da się powiedzieć "podobała mi się", ale zapada w pamięć, daje do myślenia, budzi sporo gorzkich myśli, a równocześnie daje satysfakcję, że ją przeczytaliśmy.
Niestety, znałam sekret głównej bohaterki z powodu licznych reklam filmu, szkoda, że nie udało mi się doczytać tego w treści książki, doznać olśnienia wtedy, kiedy domyślił się główny bohater... Ciekawostka? Dla mnie Hanna miała twarz Krystyny Jandy.

Shantaram - leży i czeka. Przeczytałam kilka stron, po czym... odebrałam stos książek z biblioteki i utonęłam gdzie indziej...

Brak komentarzy :