21 czerwca 2009

Wycieczka do Melbourne - środa, 17.06.

Wyjazd do Melbourne zaplanowaliśmy na środę bladym świtem. Plan był taki, żeby dojechać do Ali i Wojtka po południu, zjeść kolację i pogadać, co tam u kogo z nas się działo i dzieje.
Uzbrojeni w mapę opracowaliśmy drogę we wtorkowy wieczór - jedziemy drogą najkrótszą, wrócimy zaś - dłuższą, widokową.

Niestety, zapomniałam, że miałam umówione spotkanie w południe - taka sesja informacyjna dotycząca spraw urzędowych po przyjeździe, informacje na temat pracy: szukania, aplikowania, potrzebnych dokumentów itp. O 9:00 zadzwoniłam zatem do naszego agenta z pytaniem, co będzie, jeśli nie pójdę, czy mogę to spotkanie przełożyć, bo wymyśliliśmy sobie ten wyjazd do Melbourne. Mogę, trzeba ich tylko powiadomić i zapisać się na następny raz.

Dzwonię, mówię, że dziś nie dotrę.
- No worries
- Czy mogę się zapisać na następną sesję? 
- No worries.  
Ufffff...

Wyruszamy o 10:00, więc poślizg jest spory.
Zapakowaliśmy materac (rozmiar single bed), pościel i nawet grzejnik, bo Volvik duży, a u Ali i Wojtka materac jest dmuchany, pościeli zapasowej nie ma, chociaż gotowi byli coś wymyślić, no i grzejnik mają jeden, a tu wszak ZIMA.

Z miasta wyjeżdżamy uzbrojeni w mapę lokalną, potem przechodzimy na atlas ogólny.
Droga przejrzyście oznaczona, linie wymalowane jak malowanie ;-), znaki czasem graficzne, ale często tekstowe, a nawet rymowane. Szybko się tu kierowca orientuje, że priorytetem jest bezpieczeństwo użytkowników drogi. Jak się ogranicza prędkość, to stopniowo; jak się oznacza zjazdy z autostrady, to konsekwentnie i według tych samych zasad (przynajmniej w danym stanie jest to ujednolicone); jak gdzieś trwają roboty drogowe, to odcinki są oznaczone i oświetlone, a powierzchnia jezdni... czysta. Dziur - nie stwierdzamy. Są także znaki ostrzegające przed jazdą zbyt długo bez przerwy (zalecają krótki postój co dwie godziny), zachęcające do tego, by zjechać do odpowiedniego punktu i odpocząć, nawet się chwilę przespać.
Volvik jedzie dzielnie do przodu, Chudy chwali sobie i automatyczną skrzynię biegów i tempomat. Maksymalna prędkość to 110 km/h, ale wystarcza, bo kto jedzie wolniej, tego można wyprzedzić, a szybciej tu się po prostu nie jeździ, czasem ten jadący wolniej sam zjeżdża na lewo, nawet do zatoczki, a o wymuszaniu, poganianiu czy mruganiu światłami w ogóle mowy nie ma.

Przejechaliśmy rozglądając się na boki, chłonąc nowe otoczenie, zmieniającą się roślinność i otaczającą nas kulturę. Przerwy okraszały wizyty w niezmiennie czystych toaletach i kupowane kanapki.

Do Melborne dotarliśmy po ciemku, bo dzień teraz krótki.
Wow, powiem Wam, metropolia!
Cztery pasy w jedną stronę, imponujący West Gate Bridge, inne tempo jazdy, tu i ówdzie słychać klaksony. Ludzie wracają z pracy, przebijają się z City do domu, a my z pomocą mapy Google wjeżdżamy w paszczę tej metropolii i przebijamy się do Ali i Wojtka.
Czasowo nie najgorzej, kosztowo tak sobie, bo oczywiście wjechaliśmy na płatny odcinek - City Link, za co jutro zapłacimy po telefonicznym zgłoszeniu jedyne 5,50 dolara... z prawem jeżdżenia sobie do woli jeszcze przez 30 dni - kosztowna nauczka, ale zapamiętamy tę lekcję ;-)

Wrzucamy rzeczy do naszej sypialni i jedziemy z Gospodarzami na zasłużoną kolację do restauracji gościnnych Włochów.
Kolacja suuuper: jest pizza, jest spaghetti i lasagne, są owoce morza.
I dobre wino - lokalny Shiraz 1997.
Fantastyczny podkład do rozmowy, wspominek, porównań - dzieli nas prawie równy rok doświadczeń w nowej ojczyźnie, inny stan, inne przepisy wizowe, ale łączy o wiele więcej ;-)
Jako że nie mamy miejsca na deser, wrzucamy zamiast niego widok na nieco zamgloną panoramę miasta znad tamtejszego oceanu (wiem, wiem, to nasz wspólny ocean ;-))

Rozmowy w domu z naszymi Gospodarzami nie trwały już zbyt długo, tempo stopniowo spadało, nadchodził czas na zasłużony odpoczynek...
W nowym miejscu jednak żadne z nas nie wyśniło w tę pierwszą noc nic ciekawego.

1 komentarz :

Unknown pisze...

Kochani!!!
Rewelacja, Aga, czyta się super. Bardzo się cieszymy że u Was wszystko w porządku. Czekamy na więcej. Buziaki od całej czwórki!!