19 grudnia 2008

Opowieść o Hobbitach

Nadszedł czas na obiecaną wcześniej opowieść o Hobbitach.

Hobbitami Rodzice Miłego Mego zostali już jakiś czas temu, na mój wniosek, który Chudy Mąż przyjął bez zastrzeżeń, za to z szerokim uśmiechem ;-) Hobbici - zgodnie z panującymi zasadami i pełnym ciepła opisem J.R.R. - są niewielcy i okrąglutcy. Lubią dom i celebrują związane z domowym ciepłem przyjemności: chętnie witają gości, a wśród tych najchętniej - najbliższych i przyjmowanych od lat Przyjaciół. Dobrze wiedzą, że takie spotkania ubogaca nie tylko rozmowa, żart i śmiech, ale także dobre jedzenie i napitek.

Hobbici pamiętają, co kto lubi najbardziej, czego kto nie je, bo mu szkodzi lub nie smakuje, co najchętniej zabierze na drogę po spotkaniu, na drugi dzień.

Słyną z dobroci, która zdecydowanie przeważa nad wyrachowaniem i "życiowym sprytem" - spryt według nich samych polega zupełnie na czymś innym ;-)
Hobbici zadziwiają większość mieszkańców świata tego, ale albo o tym fakcie nie mają pojęcia, albo ignorują go świadomie. Wiedzą, że tych najbardziej zdziwionych w razie czego po prostu nie zaproszą na podwieczorek ;-)

Bardzo cenią sobie tradycję, rodzinne opowieści, a przedstawiane im nowinki przyjmują z pewną dozą nieufności, za to z pokładami dobrej woli, przez wzgląd na osobę przedstawiającego. Do ulubionych opowieści należą te, gdzie przywołuje się daty poszczególnych wydarzeń i wiąże z nimi kolejne, odtwarzając jakby kalendarze dawnych lat. W wyniku jakiejkolwiek różnicy zdań wygrywa ten, kto przytoczy najlepsze argumenty tj. inne wydarzenia towarzyszące temu będącemu wynikiem sporu.

Oj, lepiej nie pakować Hobbitów w sytuacje kryzysowe! Dlaczego? Bo nigdy nie wiadomo, co z tego wyniknie! Albo się zamkną w sobie i będą płakać w kąciku, albo... urośnie w każdym z nich (na potrzebę chwili) olbrzym, zioną ogniem i... wrócą do dawnej postaci jak gdyby nigdy nic.
Ze swojego doświadczenia wiem, że bardzo trudno wytłumaczyć im, że czasem fajnie jest żywić urazę do kogoś, kto dokopał drugiemu - nie ma mowy: hobbity są po prostu ponad to, według nich nie warto schodzić do poziomu kopiącego.
Słusznie, choć sama robię inaczej ;-)

Za nami godna Hobbitów Wigilia.
Najpierw pełne wzruszeń życzenia z przytulaniem, całowaniem i prośbami o hobbitowe wnuczątka ;-), a potem godne Hobbitów ucztowanie: półmiski płynęły przez stół, świeciły lampki na choince, w tle brzmiały kolędy, do których się czasem dołączaliśmy i my swoim śpiewem.
O tym, czego zjeść już nie daliśmy rady przynajmniej posłuchaliśmy w zapowiedziach kulinarnych na kolejne dni świąt. A że ciasta też już nie mogliśmy spróbować, to przynajmniej postawiliśmy na stole do... wąchania :-)
Pod choinką hobbity znalazły polary - całkiem podobne, tylko każdy ma kaptur w innym kolorze... Nie są to płaszcze elfów, ale i na razie nigdzie nie trzeba zanosić żadnego pierścienia i nie trzeba go nigdzie wrzucać.
Ale że Przyszłość zawsze szykuje Niespodzianki - niech więc na razie Hobbity pospacerują na krótsze dystanse, ot tak, dla wprawy...
Zamiast lembasów niech spróbują muffinek ;-)


Brak komentarzy :