26 listopada 2008

Ukłon w stronę Czytelnika

W miarę jak rośnie moje doświadczenie jako autorki bloga (no, nie żeby to było jakieś nic - w końcu bloguję już ponad miesiąc - u ha ;-), nasuwają mi się kolejne spostrzeżenia na temat podobieństw i różnic z pamiętnikiem tradycyjno-zeszytowo-szufladowym.
Otóż, doświadczenie potwierdza, że blog jest pisany w dużej mierze dla innych, a raczej: pod czujnym okiem Życzliwych Czytelników.
Co rusz łapię się na tym, że obmyślam, o czym by tu moim Czytelnikom napisać.
Wyczekuję komentarzy, jakąkolwiek drogą by nie docierały.
Ba, Czytelnicy skuteczniej pilnują nietworzenia dziur = nierobienia przerw w zapiskach, niż sama kiedykolwiek byłam to w stanie sama sobie narzucić ;-)

Dziś pomyślałam, że napiszę o butach, damskich butach i to w dodatku zimowych.
I nie chodzi bynajmniej o to, że chodzą za mną pewne-brązowiutkie-pokuski, ale o to, że z radością wielką stwierdzam, iż obuwie prezentowane na krakowskich ulicach przez kobiety w różnym wieku to całkiem ciekawy i urozmaicony zbiór. Przełamany został monopol czerni, a nawet czerni i brązów. Widać przeróżne kolory, radujące oczy jako osobny byt, albo jako komplet z torebką, szalikiem, czapką, czasem płaszczem lub kurtką. Różne są też zarówno wysokości, jak i kształty obcasów. Cholewki mają różną wysokość, szerokość i są zdobione na wielorakie sposoby - pojawiają się przeróżne klamry, paski, aplikacje i wywinięcia, a nawet ozdobne hafty - pełne i tylko po konturach.

Co ciekawe, stopień fantazyjności obuwia nie jest porządkowany przez wiek (myślałam, że najodważniejsze będą młode dziewczyny i tylko one wybiorą bardziej szalone wzory), nie chodzi chyba też o stopień zamożności właścicielek (jasne, to może być złudne - oceniać czyjś stopień zamożności po wyglądzie, ale przyjmijmy tak na oko, intuicyjnie).

Ewidentnie zmienił się rynek! Panie, mając do wyboru więcej różnych wzorów, mając dostęp do sprzedawców w tradycyjnych sklepach, ale i w Internecie, odchodzą od dawnego wzorca praktyczności, próbują nowości i - jak sądzę - z radością przekonują się, że taka nowość może być i ładna, i wygodna, i zabawna, i ciesząca oko.
I na przykład moje oko cieszy to bardzo.
Tym bardziej, że sama jestem, jeśli nie niewolnicą, to przynajmniej zadeklarowaną zwolenniczką klasycznych rozwiązań ;-)

1 komentarz :

Unknown pisze...

Co za optymistyczne :) Ja już się dawno przekonałam, że połączenie czegoś interesującego, estetycznego z praktycznym i użytecznym bezpoślizgowym i ciepłym) nie jest możliwe (no a może po prostu nie w mojej półce cenowej :D).
Dlatego też te "ładne" trzymam w szafie i wiem, że je mam. A używam ciepłych nieślizgaczy!