28 października 2008

Urodziny to święto godne uczczenia

Jeśli o mnie chodzi, nie wyobrażam sobie życia bez urodzin. Traktuję temat o wiele zbyt serio, świętuję na maksa i przeżywam bardzo, kiedy się zbliżają i doceniam zwykle każdą godzinę urodzinowego dnia.
Jak wspominałam, bardzo ważnym elementem urodzin są niespodzianki - kiedy mogą być milsze, jak nie w urodziny, prawda? Więc rano skupiam się szczególnie mocno na prawej nodze przy wstawaniu i jak to się uda wiem, że dalej może być już tylko przyjemniej ;-)

Nadszedł czas, aby przedstawić moją teorię świeczek na urodzinowym torcie.
Wszystko zaczęło się od tego, że moje życie w pewnym momencie zaczęło meandrować... Zamiast, jak gros moich koleżanek, dopilnować schematu: szkoła, matura, studia, dyplom, ślub itd itd, ja zafundowałam sobie tzw. życie na marginesie czasu. Mianowicie: wzięłam urlop dziekański na uczelni i pojechałam w wielki świat, i... chwilę mnie nie było.
Wtedy poczułam, że jest to życie na marginesie, bo mój czas, mój życiorys stanął w miejscu - jak dla mnie super, ale zamieszało to w przyjętym i szeroko realizowanym schemacie. Wtedy w Polsce koleżanki kończyły studia, robiły dyplomy, odbywały się śluby, chrzciny, rozwody i takie różne osadzone w schemacie wydarzenia.
W pewnym momencie wróciłam do Polski, po jakimś czasie na studia też, ale już żyłam poza schematem realizowanym przez moich rówieśników i... postanowiłam to wykorzystać.

Otóż, od jakiegoś czasu planuję sobie każde urodziny w oparciu o aktualną sytuację życiową.
Długo na przykład obchodziłam 25 urodziny - człowiek nie jest już smarkaczem, sporo już o życiu wie, młodość w pełni rozkwitu, ale już podszyta doświadczeniem, które dodaje uroku i głębi spojrzeniu... Wiedzy już nieco się w głowie zebrało... Poza tym, logika schematu rówieśników była po mojej stronie, bo ja ciągle studiowałam, a ciągle nie miałam dyplomu - ciągle więc miałam prawo do 25 świeczek.
Potem dostałam pierścionek i obroniłam pracę magisterską. Mając narzeczonego, ustalony termin ślubu i tytuł magistra mogłam sobie dołożyć jedną świeczkę na tort ;-)
Jeszcze później byłam świeżo upieczoną mężatką z nowym dowodem osobistym i nowym nazwiskiem - 27 świeczek pasowało jak nic.

W tym roku będę obchodziła 28 urodziny, bo doświadczenia życiowego mi przybyło, nie jestem już przecież podlotkiem, a poza tym - pierwsze dziecko podobno najoptymalniej jest mieć przed trzydziestką ;-)
Coś mi się wydaje, że tych 28 to jeszcze kilka przede mną, ale to dobry wiek, więc bardzo mi to pasuje ;-)

A jako, że właśnie Mój Ulubiony Mąż zarządził zbiórkę na dole, to ja się zbieram i podążam ku Urodzinowej Niespodziance (powtarzając w myślach życzenie, które pomyślę tuż przed zdmuchnięciem tegorocznych 28 świeczek ;-) ).

1 komentarz :

Czyzby normalne zycie we Francji? pisze...

Sto lat, sto lat!
Kilka marzen niech spelni sie wkrotce a na pozostale przyjdzie odpowiednia pora.
:)
Patrycja